Pod zwałami trupów i gruzu, Annatar nie widział ziemi. Wokół rozlegały się krzyki kobiet i mężczyzn, płacz dzieci. Odgłosy dorzynanych ofiar.
Co za radość.
Nie czekając wiele, Annatar szybkim ruchem miecza rozpłatał pierwszego atakującego go przeciwnika. Ostrze gładko weszło w ciało, a wróg padł bez życia. Elf szybko rozejrzał się, szukając swoich podwładnych z VI Dywizji Kargothiańskiej, której był kapitanem. Jego dywizja wchodziła w skład III Batalionu Vrihedd, który z kolei wchodził w skład VII Legionu Kargothiańskiego. Legionu Mrocznych Elfów. Annatar, kapitan Czarnych Strażników był jednym z tych którzy zostali wysłani w celach rabunkowych i walki ze swymi znienawidzonymi wrogami, elfami które ich wygnały do Naggaroth. To było elfickie miasto, mimo że na tych terenach pełno jest ludzkich nomadów i czasami mignęły gdzieś orkowe plemiona.
Szukając swoich podwładnych, Annatar stał się celem kolejnego przeciwnika. Wysoki, dumny gryfi strażnik (elf wysokiego rodu czy inaczej szlachetny) natarł z nienawiścią w oczach na swego mrocznego odpowiednika. Czarny Strażnik odpowiedział mu tym samym spojrzeniem, ale jego czyny były spokojniejsze, wytrenowane i wyważone. Miecz był lepszą bronią do fechtunku niż pika, stąd po szybkiej wymianie ciosów gryfi strażnik otrzymał cios w szyję, a ząbkowane ostrze miecza rozorało gardło. Rubinowy gejzer zalał ziemię wokół elfa, który padł na ziemię i umierał drgając w konwulsjach i rozdrapując piach rozpaczliwie wijącymi się rękoma. Czarny Strażnik czuł, że spełnił swój obowiązek wobec swego narodu.
Bitwa toczyła się dalej, Mroczne Elfy pokonywały kolejne poziomy miasta, zwycięstwo zdawało się w zasięgu ręki, ale niespodziewana odsiecz jaka nadeszła od morza dla oblężonych doprowadziła do klęski. Smukłe statki tajemniczych wyspiarskich elfów, których siedziby były ukryte magią czyniły spustoszenie wśród zaskoczonych jednostek morskich napastników. Zwycięstwo Mrocznych zaczynało powoli zmieniać się w ich pogrom - ciągle jednak losy bitwy nie były przesądzone, gdyż korsarze stawili wręcz fanatyczny opór, pardonu nie dając i nie prosząc o niego, byle jak najwięcej wrogów zabrać ze sobą. Po straszliwej nocy było już właściwie po wszystkim, nad ranem pokonano ostatnie niedobitki. Ledwo dwa okręty z kilkudziesięciu uciekły do Naggaroth by przywieść wieści o sromotnej klęsce i całkowitej zagładzie VII i IX Legionu.
---------------------------------------------------------------
Chlup! Woda była zimna, orzeźwiająca po tych wszystkich upałach, które ostatnio nadeszły od Pustyni. Poważniejszym problemem dla Annatara był fakt, że groziło mu utonięcie. Nie miał już sił, jego zbroja ciążyła mu straszliwie. Chciał odmówić modlitwę do mrocznych bóstw, błagając o wybawienie i będąc gotów zapłacić za to cenę. Nie musiał jednak tego zrobić, gdyż poczuł dno pod stopami. Korzystając z ostatnich rezerw swojej energii dopadł do brzegu i padł bez życia. W czasie całego chaosu jaki powstał w mieście i na morzu, Annatar starał się dostać na któryś statek i uciec, ale klęska floty przekreśliła jego szansę. Walczył dalej ze swoim oddziałem, dopóki jakiś magiczny pocisk nie wysadził wszystkiego wokół niego, a jego samego nie wrzucił do morza. Usta wypełniła mu słona woda, gdy stracił świadomość. Zdołał jednak ocalić się z pogromu. Teraz jest jednak sam. Jest Mrocznym Elfem, Czarnym Strażnikiem, a znajduje się na Pustynii Araby wśród istot które nienawidzą jego rodzaju. Walka o przetrwanie właśnie się rozpoczęła.